{text-align: center;}

środa, 1 marca 2017

„Dopiero kiedy zapragniesz wracać, zaczynasz rozumieć jak daleko odszedłeś”

Na Oddziale Ogólnej Psychiatrii spędziłam 3 tygodnie. Pojawiły się objawy zespołu odstawiennego. Leżałam na łóżku, w szpitalu psychiatrycznym i przypominałam sobie, jak wyglądało moje życie miesiąc temu. Powracały obrazy, jak zażywam tabletki, aż do utraty świadomości, a wszystkie problemu wydają się wtedy odległe. Objawy zespołu odstawiennego z każdą godziną stawały się coraz silniejsze. Pojawiła się gorączka, wymioty, biegunka, a pościel była coraz bardziej przemoknięta potem. Ból ręki się nasilał, bolały też wszystkie inne mięśnie i głowa. Człowiek w takiej chwili, chce tylko leżeć w łóżku, ale po kilku godzinach to też było niemożliwe. Pojawił się zespół niespokojnych nóg i ucisk w klatce piersiowej. Od tej pory musiałam chodzić po korytarzu, ponieważ tylko wtedy czułam ulgę w nogach. Nie mogłam zasnąć, gdy tylko się kładłam moje nogi dalej „chodziły”. Musiałam wstać. Sama już nie wiedziałam, co mnie bardziej boli, ręka czy nogi, po kolejnej dobie chodzenia wkoło. Ten koszmar trwał prawie 10 dni.
Patrzyłam w lustro i widziałam szarą twarz, czerwone oczy i potargane włosy. Nie potrafiłam sobie współczuć. Wiem jak to jest, patrzeć w lustro i nienawidzić siebie tak bardzo, że nawet śmierć wydaje się za małą karą. Miałam wrażenie, że straciłam już wszystko – zaufanie, zdrowie, szansę na normalne życie. Chciałam wyjść ze szpitala, ale wiedziałam, że jak wrócę do domu, to pierwsze, co zrobię to wezmę tabletki. Musiałam tam zostać.
Stan fizyczny się poprawiał, jednak psychicznie nie było lepiej. Moje myśli cały czas krążyły wokół tabletek, nawet jak udało mi się zasnąć, to śniły mi się leki. Ale nie był to zwykły sen. On mi się podobał. Widziałam siebie, jak biorę wszystkie leki i popijam je alkoholem. Po chwili znajduję się na łące pełnej kwiatów, a nade mną świeci słońce. W tym śnie nie czułam bólu, nie miałam problemów, byłam szczęśliwa, tak po prostu szczęśliwa. Wtedy się budziłam. Nie było łąki. Nie było słońca. Były karty i drzwi zamknięte na klucz, a za oknem padał śnieg. Był ból, cierpienie i nienawiść do samej siebie. Pojawiały się myśli, przecież mogę zrobić tak, jak w tym śnie. Mogę wziąć leki i zasnąć. Zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Wtedy jeszcze bardziej nienawidziłam siebie. Wiedziałam, że nie poradzę sobie sama. Poprosiłam o przeniesienie na Oddział Terapii dla Uzależnionych.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz