Na Oddziale Ogólnej Psychiatrii
spędziłam 3 tygodnie. Pojawiły się objawy zespołu odstawiennego. Leżałam na
łóżku, w szpitalu psychiatrycznym i przypominałam sobie, jak wyglądało moje
życie miesiąc temu. Powracały obrazy, jak zażywam tabletki, aż do utraty
świadomości, a wszystkie problemu wydają się wtedy odległe. Objawy zespołu
odstawiennego z każdą godziną stawały się coraz silniejsze. Pojawiła się
gorączka, wymioty, biegunka, a pościel była coraz bardziej przemoknięta potem.
Ból ręki się nasilał, bolały też wszystkie inne mięśnie i głowa. Człowiek w
takiej chwili, chce tylko leżeć w łóżku, ale po kilku godzinach to też było
niemożliwe. Pojawił się zespół niespokojnych nóg i ucisk w klatce piersiowej.
Od tej pory musiałam chodzić po korytarzu, ponieważ tylko wtedy czułam ulgę w
nogach. Nie mogłam zasnąć, gdy tylko się kładłam moje nogi dalej „chodziły”.
Musiałam wstać. Sama już nie wiedziałam, co mnie bardziej boli, ręka czy nogi,
po kolejnej dobie chodzenia wkoło. Ten koszmar trwał prawie 10 dni.
Patrzyłam w lustro i widziałam szarą
twarz, czerwone oczy i potargane włosy. Nie potrafiłam sobie współczuć. Wiem
jak to jest, patrzeć w lustro i nienawidzić siebie tak bardzo, że nawet śmierć
wydaje się za małą karą. Miałam wrażenie, że straciłam już wszystko – zaufanie,
zdrowie, szansę na normalne życie. Chciałam wyjść ze szpitala, ale wiedziałam,
że jak wrócę do domu, to pierwsze, co zrobię to wezmę tabletki. Musiałam tam
zostać.
Stan fizyczny się poprawiał, jednak
psychicznie nie było lepiej. Moje myśli cały czas krążyły wokół tabletek, nawet
jak udało mi się zasnąć, to śniły mi się leki. Ale nie był to zwykły sen. On mi
się podobał. Widziałam siebie, jak biorę wszystkie leki i popijam je alkoholem.
Po chwili znajduję się na łące pełnej kwiatów, a nade mną świeci słońce. W tym
śnie nie czułam bólu, nie miałam problemów, byłam szczęśliwa, tak po prostu
szczęśliwa. Wtedy się budziłam. Nie było łąki. Nie było słońca. Były karty i drzwi
zamknięte na klucz, a za oknem padał śnieg. Był ból, cierpienie i nienawiść do
samej siebie. Pojawiały się myśli, przecież mogę zrobić tak, jak w tym śnie.
Mogę wziąć leki i zasnąć. Zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Wtedy jeszcze
bardziej nienawidziłam siebie. Wiedziałam, że nie poradzę sobie sama. Poprosiłam
o przeniesienie na Oddział Terapii dla Uzależnionych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz