{text-align: center;}

sobota, 21 stycznia 2017

„Wielkość człowieka polega na jego postanowieniu, by być silniejszym niż warunki czasu i życia”

Na termin do szpitala (oddział detoksykacyjny) czekałam kilka dnia. Musiałam przygotować się psychicznie na pobyt w tym miejscu. Byłam pewna, że wszystkie objawy abstynencji, które pojawiały się w domu, na detoksie pojawią się ze zdwojoną siłą.
Nadszedł ten dzień. Wchodząc na teren szpitala, nie mogłam sobie wyobrazić, że znajdę się po drugiej stronie krat. Weszłam na izbę przyjęć i czekałam na swoją kolej. Wyczytali moje nazwisko. Pani doktor przeprowadziła badanie wstępne i rozpoczęli procedurę przyjęcia. Policzyli mi wszystkie ubrania (bieliznę, bluzki, spodnie), część z nich odrzucili, a resztę pozwolili wnieść na oddział. Zabrali sztućce, jedzenie, część odzieży, telefon. Pozwolili wziąć tylko plastikowy kubek i łyżeczkę. Dali czarny worek, wrzuciłam do niego swojego rzeczy, które mogłam wziąć ze sobą. Przeprowadzili przez drzwi, które zamknęli na klucz. Zobaczyłam kraty w oknach, tym razem od drugiej strony i wtedy w oczach pojawiły się łzy. Wiedziałam, że nie jest to oddział, na którym się płacze. Tam nikt nikogo nie żałuje. Przecież istnieje powszechne przekonanie, że na oddział detoksykacyjny trafiają tylko „ćpuny”, którzy zażywają narkotyki, żeby dobrze się bawić. Oczywiście, pewnie w większości przypadków tak jest. Ale każdy człowiek ma za sobą przeszłość. Przeszłość, która w dużym stopniu determinuje zachowanie w dorosłym życiu.
Trafiłam na swoją salę. Powlekłam swoją pościel, na takim oddziale, każdy musi zrobić to sam. Przyszła do mnie pani doktor. Bardzo młoda, ale też bardzo miła. Przedstawiła, jak będzie wyglądało moje leczenie przez najbliższe dwa tygodnie. Zadecydowała, że podadzą mi metadon.   
Przez dwa tygodnie pobytu na detoksie czułam się świetnie, ale tylko fizycznie. Metadon, leki uspokajające, nasenne, przeciwpadaczkowe, przeciwbólowe, rozluźniające mięśnie sprawiały, że nie pojawiły się żadne objawy odstawienne. Nie mogę tego samego powiedzieć o mojej psychice. Leżałam w jednej sali z kobietami uzależnionymi od heroiny, dopalaczy, amfetaminy, mefedronu, kokainy, alkoholu i innych substancji psychoaktywnych. Były to bardzo młode dziewczyny, na szczęście udało się nam znaleźć wspólny temat, więc atmosfera w naszej sali była dobra. Jednak ich zniszczone cery; ręce, na których ciężko było znaleźć miejsce bez zrostu nie poprawiały mi humoru.
Warunki nie były dobre. Jedzenie bardzo często było zimne, a prysznice i umywalki brudne. W nocy działy się różne rzeczy. Ktoś krzyczał, więc personel wiązał taką osobę w pasy. Mężczyźni często leżeli na korytarzu. Byli zniszczeni przez używki, często na ich ciałach było widać krwawiące rany. Zapach był bardzo specyficzny – to tak delikatnie mówiąc. Czasem nocą przywozili nowego pacjenta, który miał wszy, więc szybko obcinali mu włosy i stosowali specjalną kurację. Była jedna sala, w której leżały osoby w najcięższym stanie – osoby z wyniszczonymi organizmami, z halucynacjami, w pampersach – sala ta była oszklona i wszystko było widać z korytarza.  
W oddziale tym nie można było odwiedzać pacjentów. Brak telefonu, brak odwiedzin najbliższych, brak możliwości spaceru i kraty w oknach sprawiały, że głównym zajęciem było leżenie w łóżku i rozmyślanie o swojej chorobie i uzależnieniu. Pojawiały się wyrzuty sumienia, żal do lekarzy i nienawiść do samej siebie. Gdy przyjeżdżały osoby najbliższe, jedyne co mogłam zrobić, to patrzeć na nich przez na wpół oszklone drzwi. A oni mogli stać w korytarzu, po drugiej stronie drzwi i patrzeć na mnie. Można było coś krzyknąć, jednak wtedy wszyscy to słyszeli. Czasem dało przekonać się ratownika medycznego, który stał przy drzwiach, żeby uchylił je na minutę, jednak zdarzało się to rzadko.
Gdy zbliżał się koniec mojego pobytu na detoksie zaproponowano mi przeniesienie na oddział ogólnopsychiatryczny, gdzie przyjmowała pani neurolog, która miała ustawić mi dalsze leczenie. Piętnastego dnia nie podano już mi metadon, a ja zaczynałam powoli źle się czuć. Przeniesiono mnie na oddział ogólnopsychiatryczny.   

piątek, 20 stycznia 2017

„Bo jak za dużo łykasz, jak za dużo się nawciągasz to powoli nieświadomie swoje życie do grobu ściągasz”

Diagnoza uzależnienia
Wg obowiązującej w Polsce Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Zaburzeń (ICD-10) wyróżnia się sześć kryteriów diagnostycznych uzależnienia. Aby rozpoznać uzależnienie u danej osoby (postawić diagnozę) konieczne jest stwierdzenie, że minimum trzy spośród tych kryteriów zostały spełnione w okresie jednego miesiąca w ciągu ostatniego roku od badania.
Sześć kryteriów diagnostycznych uzależnienia to:
1. Trudna do opanowania potrzeba zażywania lub kontaktu z przedmiotem uzależnienia – tzw. głód.
2. Upośledzenie kontroli nad ilością, czasem lub intensywnością zażywania – tzw. utrata kontroli (osoba nie zawsze potrafi zapanować nad ilością, czasem lub okolicznościami zachowań nałogowych).
3. Zmiana tolerancji (zapotrzebowania) na daną substancję lub aktywność.
4. Objawy odstawienia – tzw. zespół abstynencyjny (jest to grupa objawów pojawiająca się u osoby uzależnionej po „odstawieniu” czy gwałtownym zmniejszeniu ilości zażywanej substancji lub po zaprzestaniu czy znacznym ograniczeniu nałogowego zachowania).
5. Kontynuowanie zażywania substancji lub danej czynności mimo świadomości szkód, jakie ona przynosi.
6. Zaniedbywanie innych źródeł gratyfikacji, np. zainteresowań, pracy, kontaktów towarzyskich, zobojętnienie.

Leczenie osób uzależnionych
Leczenie osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych przebiega w trzech etapach:
1. Detoksykacja – odtrucie organizmu, trwa kilka tygodni (zazwyczaj 2 – 4). Celem jest poprawa fizycznego i psychicznego stanu zdrowia – zlikwidowanie objawów zespołu abstynencyjnego, które zwykle są bardzo dokuczliwe i powodują dyskomfort. Jest to leczenie farmakologiczne, które może odbywać się w warunkach szpitalnych, na specjalistycznych oddziałach bądź też w warunkach ambulatoryjnych. Prowadzi to do odizolowania osoby chorej od środowiska oraz od dostępu do narkotyku.
2. Drugi etap leczenia odbywa się w warunkach stacjonarnych. Prowadzone jest w ośrodkach rehabilitacyjnych, placówkach profilaktyczno-leczniczych, na oddziałach szpitalnych i opiera się na programach długoterminowych (około 2 lata) bądź krótkoterminowych (kilka miesięcy). Terapia zmierza do: wskazania źródeł problemu, ustalenia cech osobowości chorego, poznania i zrozumienia mechanizmu uzależnienia oraz określenia motywów zażywania narkotyków. Celem leczenia jest zarówno utrzymanie abstynencji, jak i poprawa stanu psychicznego i fizycznego osoby uzależnionej, usprawnienie jej funkcjonowania. Pomaga w tym psychoterapia – w szczególności grupowa.
3. Readaptacja społeczna – odbywa się w warunkach otwartych. Celem jest powrót jednostki do normalnych warunków społecznych. Ponowne przystosowanie się do życia możliwe jest dzięki poprawie błędów wychowawczych, wykonywaniu pracy fizycznej, kontynuowaniu nauki czy też konstruktywnemu wypełnieniu czasu wolnego (Juczyński, 2002, 2003: 112- 113).

środa, 11 stycznia 2017

„Bywają leki gorsze od choroby”

Definicja uzależnienia
W najszerszym znaczeniu uzależnienie to silna potrzeba zażywania jakiejś substancji psychoaktywnej lub wykonywania jakiejś czynności. Zaprzestanie robienia bądź używania czegoś prowadzi do bardzo wielu objawów psychicznych (np. urojenia, omamy) i fizycznych (np. drżenie rąk, potliwość, bezsenność) (Wiciak, Baranowska, 2009: 65).
Nie będę opisywała wszystkich substancji psychoaktywnych (SPA). Skupię się jedynie na opiatach, ponieważ od tego rodzaju SPA jestem uzależniona.
Opiaty - zalicza się do nich heroinę, morfinę, petydynę, metadon, kodeinę oraz inne substancje (np. fentanyl, oxycodon, buprenorfina). Uznawane są za najbardziej uzależniające substancje psychoaktywne oraz za takie, które powodują największe wyniszczenie organizmu. Efekty zażywania opiatów są zależne od tego, jak często się je przyjmuje. Jeżeli były spożyte po raz pierwszy mogą wystąpić nudności, zawroty głowy czy też wymioty. Jeżeli jednak opiaty przyjmowane są przez dłuższy czas to pierwsze miesiące nazywane są „miesiącem miodowym”, ponieważ odczuwane jest odprężenie i dobry nastrój. Niestety jest to wstęp do uzależnienia, ponieważ rozwija się tolerancja i trzeba przyjmować coraz większe dawki narkotyku. Ludzie przyjmują opiaty również dlatego, że powodują one oszołomienie, euforie, błogostan, zadowolenie, doznanie złudzenia innej, lepszej rzeczywistości. Wzrost tolerancji na opiaty oraz skrócenie czasu ich działania powoduje, że człowiek musi przyjmować je częściej i w większych ilościach. Organizm uzależnia się bardzo szybko, a zespół abstynencyjny objawia się bólami głowy, kości, stawów, mięśni, mdłościami, uczuciem zimna i gorąca, osłabieniem, łzawieniem oczu, ziewaniem, bezsennością czy też drżeniem mięśni (Juczyński, 2002, 2003: 79-80, 83-84).

Przyczyny uzależnień
W bardzo obszernej literaturze przedmiotu znajdujemy trzy główne grupy przyczyn uzależnień:
- biologiczne (genetyczne) – badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych w latach dziewięćdziesiątych XX w. stały się podstawą stwierdzenia, że jest pewna zależność pomiędzy genami a skłonnościami do uzależnień. Naukowcy podkreślają, że nawet genetycznie uwarunkowane osoby nie są zdeterminowane do ulegania uzależnieniom, a jedynie do nich predysponowane.
- psychologiczne – ludzie, którzy nie radzą sobie z codziennymi trudnościami, mają kłopoty z rozwiązywaniem życiowych problemów, a ich osobowość określana jest jako niedojrzała bardzo często szukają „wspomagaczy”, którymi są narkotyki, alkohol. Pomagają one zapomnieć o przykrościach i  złych stanach emocjonalnych. Osoby skłonne do uzależnień bardzo często mają niską samoocenę, problemy z wyrażaniem uczuć, brak lub bardzo niewielką odporność na frustrację, wysoki poziom lęku oraz nadmierną zależność. (Wiciak, Baranowska, 2009: 69).
- społeczne – „z jednej strony przyczyny uzależnień mają związek z postawami społecznymi wobec picia alkoholu, a więc kulturą danego państwa czy regionu, z drugiej zaś z wzorcami, jakie wynosi młody człowiek ze swojego najbliższego środowiska społecznego czy to rodzinnego, czy rówieśniczego” (Wiciak, Baranowska, 2009: 69-70).
- kulturowe - uwarunkowane są one regionem geograficznym miejsca, które zamieszkujemy, ale także obowiązującymi tam zwyczajami i systemem wartości (Juczyński, 2002, 2003: 36).

wtorek, 10 stycznia 2017

„Każda zewnętrzna trudność, odkrywa prawdę o wnętrzu”

Nadszedł Nowy Rok – 2015. Nie wiedziałam, co mnie czeka w najbliższych miesiącach, ale miałam złe przeczucia. Pojechałam po raz kolejny do Krakowa. Miałam konsultację u lekarzy z Poradni Chorób Rzadkich. Byli to kolejni lekarze, którzy potwierdzili postawione wcześniej diagnozy, ale oni również nie potrafili znaleźć leku, który przyniósłby mi ulgę.

W Polsce istnieje jakieś dziwne przekonanie, że „ból uszlachetnia”. To nie prawda, ból ogranicza, niszczy i upodla. Gdy dochodzi do pewnej granicy, chcesz się go pozbyć za wszelką cenę. Dla mnie ta cena była wysoka. Początkowo, chcąc pozbyć się bólu brałam więcej tabletek Oxycontinu, później musiałam brać ich więcej, żeby pozbyć się objawów zespołu odstawiennego. Tolerancja na leki rosła z każdą kolejną tabletką. Z dwóch tabletek na dobę zrobiło się kilka, później kilkanaście. Znalazłam się w błędnym kole - im bardziej bolało, tym więcej łykałam tabletek; im więcej ich łykałam, tym bardziej cierpiałam. Moje myśli skoncentrowane były tylko na lekach. Zastanawiałam się, ile jeszcze mogę zażyć tabletek, a i tak brałam kilkakrotnie więcej. Czas od jednej dawki do kolejnej skracał się z każdym dniem. Nie mogłam wyjść z domu bez leków, bo opanowywał mnie strach, że nie zdążę wrócić przed kolejną dawką. Czasem tak się zdarzało, że nie miałam leków na czas (nie łatwo jest załatwić tak duże ilości tabletek), wtedy moim ciałem rządziły dreszcze, zimne i ciepłe poty, wymioty, zespół niespokojnych nóg. „Na szczęście” te momenty nie trwały długo. Dni mijały, a ilość zażywanych leków rosła. Zawsze znalazłam argumenty, by legitymizować swoje branie. Opiaty działają otępiająco, mi pomagały się odciąć od problemów, od bólu ręki, od myślenia o przyszłości. Gdy doszło do tego, że musiałam zażywać tabletkę co godzinę, trafiłam do psychiatry. Nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze, a jednocześnie nie mogłam przestać brać. Opowiedziałam o swoim problemie. Lekarz, który usłyszał, jakie zażywam dawki, poinformował mnie, że przekraczają one dawkę śmiertelną i w trybie pilnym wystawił skierowanie na Oddział Detoksykacyjny.  

czwartek, 5 stycznia 2017

"Lekarstwa działają wolniej od choroby"

Diagnostyka dystonii
Dr n. med. S. Ochudło pisze, że „nie dysponujemy specyficznymi testami lub badaniami diagnostycznymi pozwalającymi na łatwe rozpoznanie dystonii. (…) Wskazane jest konsultowanie u doświadczonych neurologów specjalizujących się w leczeniu chorób pozapiramidowych i zaburzeń ruchowych. W każdym przypadku dystonii powinny być wykonane badania neuroobrazowe tomografia komputerowa i rezonans magnetyczny głowy w celu rozpoznania/wykluczenia dystonii wtórnej.”

Leczenie dystonii
Dostępne są różne metody leczenia dystonii. Zasadnicze sposoby leczenia to: farmakoterapia (leki rozluźniające mięśnie i przeciwbólowe), toksyna botulinowa, fizykoterapia, leczenie chirurgiczne, psychoterapia (może pomóc w radzeniu sobie z chorobą). Na obecnym etapie trwałe wyleczenie jest niemożliwe.

Informacje zostały zaczerpnięte z artykułu znajdującego się pod tym adresem: http://www.dystoniapolska.pl/c,27,co-to-jest.html

wtorek, 3 stycznia 2017

„Choroba jest klasztorem, który ma swoją regułę, swoją ascezę, swoją ciszę i swoje natchnienie”

Definicja dystonii
Jak pisze dr n. med. Stanisław Ochudło „dystonia jest chorobą nerwowo-mięśniową, podczas której dochodzi do okresowych albo ciągłych mimowolnych skurczy pojedynczych mięśni, powodujących niekontrolowane ruchy albo nieprawidłowe ustawienie zajętych części ciała. Dystonia należy do tzw. schorzeń pozapiramidowych inaczej zwanych zaburzeniami ruchowymi. Dystonia nie zaburza innych prawidłowych funkcji mózgu. Na przykład, osoby z dystonią mają prawidłowo rozwinięty intelekt, osobowość, pamięć, emocje, wzrok, słuch i funkcje seksualne.” 

Przyczyny dystonii
Przyczyny dystonii nie zostały dotychczas w pełni wyjaśnione. U większości pacjentów nie udaje się stwierdzić żadnej konkretnej przyczyny. Podejrzewa się istnienie zaburzenia w obrębie jąder podstawy ośrodka ruchowego. Cytując dr. n. med. Stanisława Ochudło „Jądra podkorowe regulują współpracę i prawidłowe skurcze różnych części mięśni w czasie wykonywania ruchu. W przypadku uszkodzenia tej części mózgu (…), kiedy chcemy wykonać konkretny ruch dochodzi do niekontrolowanych skurczów nieprawidłowych mięśni lub pojawiają się kurcze mięśni w sytuacji, kiedy nie chcemy ich wywołać, co w konsekwencji prowadzi do niekontrolowanych, mimowolnych ruchów skręcających, drżenia i gwałtownych skurczów – tzw. ruchy dystoniczne – czyli związane z nieprawidłowym napięciem mięśni.”
Przypuszcza się również, że w niektórych przypadkach choroba może mieć podłoże genetyczne. Dystonia, której początek występuje w dzieciństwie zazwyczaj ma takie podłoże. Jednak nie wszyscy, którzy dziedziczą nieprawidłowy gen muszą zachorować. Również dystonia rozwijająca się w wieku dorosłym może mieć podłoże dziedziczne, co jest trudne do rozpoznania.
Niektóre leki również mogą wywołać dystonię. Wiadomo też, że nie jest ona chorobą psychogenną, jest skutkiem zaburzeń czysto somatycznych.

Objawy dystonii
Charakterystyczną cechą dystonii są skurcze mięśni, na które pacjent nie ma wpływu. Powodują one niekontrolowane ruchy albo niezwykłe ustawienia zajętych części ciała. Nieprawidłowym pozycjom może towarzyszyć rytmiczne i niekiedy gwałtowne szarpanie, drżenie, a często także silne doznania bólu.

Informacje zostały zaczerpnięte z artykułu znajdującego się pod tym adresem: http://www.dystoniapolska.pl/c,27,co-to-jest.html